Startuj z nami  Dodaj do ulubionych  Napisz do nas
Wieści z Oddziału
Ciekawa wyprawa rowerowa
Upita

Senior naszych turystów kol. Andrzej Wiśniewski (rocznik 1932) z współto- warzyszem Jerzym Śliwińskim 8-go września wrócili z interesującej wypra- wy rowerowej po Litwie i Łotwie. "Przepedałowali" ponad 600 km, poznali ciekawe historycznie i turystycznie okolice. Zachęcamy do zapoznania się z relacją z wyprawy.
ŚLADAMI RZECZYPOSPOLITEJ OBOJGA NARODÓW I OPISÓW Z "POTOPU"
Wędrówka rowerowa
Z Elbląga, taszcząc rowery kilkoma pociągami, dojechaliśmy przez Suwałki, Szestakowo, Wilno do Ignalina położonego w sercu Auksztockiego Parku Narodowego (pojezierze Wileńskie). Tu nareszcie wsiedliśmy na rowery. W Strzygaliszkach (2 km od Ignalina) witano nas serdecznie w gospodarstwie agroturystycznym Ludmiły Bendorius. Rok temu kończyliśmy tu wędrówkę i zaprzyjaźniliśmy się z gospodarzami. Następny dzień (niedziela, 26 sierpnia) przeznaczyliśmy na okrężną wycieczkę po rowerowo-narciarskich trasach parku narodowego. W poniedziałek pedałowaliśmy przez Pojezierze Wileńskie w stronę granicy łotewskiej (65 km). Nocleg znaleźliśmy za miasteczkiem Zarasai (Jeziorosy) w ośrodku sportów wodnych nad jez. Smelines, którego drugi brzeg był już na Łotwie.
Jezioro Dzisna    Granica łotewska
We wtorek 28 sierpnia przekraczamy granicę łotewską i jedziemy do Dyneburga (Daugavpils). Znajdujemy tani nocleg w hostelu młodzieżowym na przedmieściu Stropi. Po południu zwiedzamy miasto (drugie pod wzgl. wielkości na Łotwie). Olbrzymią twierdzę nad Dźwiną (Daugava) rozpoczęli budować Polacy w XVI w., a do obecnych rozmiarów rozbudowało Imperium Rosyjskie po rozbiorach. W 1863 r. rozstrzelano tu przywódcę Powstania Styczniowego w Inflantach, hrabiego Leona Platera. W kościele Św. Piotra spotkaliśmy Polaków modlących się na polskiej Mszy Św. To było wzruszające przeżycie. Zwróciło naszą uwagę powszechne używanie jęz. rosyjskiego na ulicy. Okazuje się, że prawie połowa mieszkańców Łotwy to Rosjanie. W porównaniu z Litwą jest tu też więcej pozostałości sowieckich rządów. I Łotysze i Rosjanie są bardzo przyjaźnie nastawieni do Polaków.
Dyneburg
Następnego dnia wyruszyliśmy z Dyneburga w kierunku północno-wschodnim przez Łatgalię. Jest to jeden z trzech głównych regionów Łotwy. Kurlandia, Zemgalia i Łatgalia zjednoczyły się po pierwszej wojnie światowej, tworząc niepodległe państwo. Jechaliśmy przez urokliwe okolice, obok licznych jezior, do Aglony (50 km od Dyneburga). Miejscowość, położona między trzema jeziorami, jest nazywana "łotewską Częstochową" - jest tu Sanktuarium Maryjne z cudownym obrazem NMP z Dzieciątkiem (XV w.), który Dominikanie przywieźli w 1700 r. z Wilna. W 1993 r. był tu Jan Paweł II.
Jezioro Viski    Aglona    Aglona
Kolejny dzień poświęciliśmy na okrężną wycieczkę po okolicy. Opodal dużego jez. Rusons znaleźliśmy głaz narzutowy z wyrytym polskim napisem: "ZA POZWOLENIEM O.Ś. KLEMENSA XIII [...] 1766 ROKU I NA OWEJ TO PIOTROWEJ OPOCE ZBUDOWANO NA TYM KAMIENIU KAPLICĘ WEDLE OBRZĄDKU W KRAJU NASZYM PANUJĄCEGO. TA PRZENIESIONA DO DWORU OD TEGOŻ KAMIENIA NADAŁA MU NAZWĘ KAMIENIEC". Pod nazwą "Kamieniec" zna ten głaz do dziś okoliczna ludność. Przy najstarszym drewnianym kościółku na Łotwie (1744 r.) w Berzgale są dobrze utrzymane groby polskiej szlachty. W rejonowym miasteczku Dagda nie było nawet najskromniejszego baru i trzeba było posilać się w sklepie. Po przejechaniu 80 km z przyjemnością wróciliśmy do przytulnego domku nad jeziorem Ciriśs. Pogoda nas nie rozpieszcza - jest zimno, wieje i przelotnie pada. Grzejemy się piecykiem opalanym drewnem.
Głaz narzutowy    Berzgale
W piątek, 31 sierpnia, pedałujemy raźno do Rezekne (Rzeżycy) - 55 km. Miasto jest uważane za stolicę Łatgalii. Jurka gnębią awarie dętek. Kwaterujemy bardzo tanio (tylko 3,5 ltl/os.) w internacie szkolnym. W Rzeżycy jest polskie stowarzyszenie. Pod katedrą napotkani Łotysze mówią: "[...] Polacy to nasi przyjaciele, razem się tu modlimy [...]". Zwiedzamy Wzgórze Zamkowe ze śladami grodziska wczesnośredniowiecznych Łatgalów i resztkami zamku Kawalerów Mieczowych, rozebranego przez mieszczan. Godny obejrzenia jest pomnik "Jedność Łotwy" wzniesiony na pamiątkę wspomnianego już zjednoczenia kraju w 1918 r.
Rezekne
W sobotę, 1 września, o godz. 4.42 ładujemy się do pociągu osobowego do Rygi. Panują głębokie ciemności (słońce wschodzi ok. 7-mej), ale jest to jedyne połączenie miasta rejonowego ze stolicą kraju. Jest bardzo zimno - ok. 12 stopni Celsjusza, pociąg jest nie ogrzewany. Zmarznięci dojeżdżamy o godz. 8.30 do Rygi. Przez Biuro Informacji Turystycznej załatwiamy stosunkowo tanie (jak na Rygę...) lokum w hostelu "Riga Old City" na Starówce - 8 ltl/os. Śmieszy nas, że na parterze funkcjonuje sex-klub dla panów (czynny od 19.00 do 6.00), a od pierwszego do piątego piętra schronisko młodzieżowe! Wszystkiego pilnuje nobliwa, robiąca na drutach babcia, siedząca przy wejściu.
Ryga    Ryga
Ryga była założona w 1201 r. przez biskupa Alberta na terenie zdobytym przez Zakon Kawalerów Mieczowych - odłam Zakonu Krzyżackiego. Nazwa pochodzi prawdopodobnie od rzeki Rygi (Ridzene?) - odnogi Dźwiny. Dzisiejsza rozległa starówka stanowi konglomerat budynków z różnych epok - od stylu romańskiego poprzez gotyk, renesans, barok aż po klasycyzm i secesję. Zwiedziliśmy najciekawsze obiekty: katedrę ewangelicką, fundowaną w 1211 r. pod wezw. NMP z przyległym dawnym klasztorem z romańskimi krużgankami i luterański kościół św. Piotra z 1209 r., wielokrotnie przebudowywany. Spacerowaliśmy średniowiecznymi uliczkami, zaglądaliśmy do urokliwych zaułków. Zwiedzanie zakończyliśmy przy dobrym winie w "kafejnicy" (coś pośredniego między restauracją i kawiarnią). Gastronomia ryska jest nastawiona na drenaż zagranicznych turystów, więc kolację przygotowaliśmy w kuchni naszego hostelu. To też miało niepowtarzalny urok: młodzież różnych nacji (Włosi, Hiszpanie, Finowie, Afrykanie, Anglicy...) "pichci" swoje potrawy, jest tłoczno i wesoło. "Wapno" takie jak my jest życzliwie tolerowane...
W niedzielę, 2 września, przed południem spędziliśmy kilka godzin w ciekawym Muzeum Historii i Okrętownictwa. Ryga pod rządami Kawalerów Mieczowych, Szwedów, Polaków i Rosjan, zawsze była centrum handlu i żeglugi. Następnie niezła ścieżka rowerowa poprowadziła nas do Jurmali - dużego morskiego kąpieliska odległego 20 km od Rygi. Było tu zaplanowane plażowanie, ale zimna i deszczowa pogoda na to nie pozwoliła. Wróciliśmy pociągiem elektrycznym, który kursuje do Rygi bardzo często.
Ryga    Jurmala    Ryga
W poniedziałek, 3 września, nadal jest zimno i siąpi deszcz. Wyjeżdżamy z Rygi na południe, najpierw zatłoczoną drogą A7 (Via Baltika). Dopiero po 25 km, za miejscowością Kekava, skręcamy na południowy-wschód na spokojną drogę P89. Tu robi się bardziej "rowerowo". W miejscowości Vecumnieki trafiamy na przytulny zajazd, zjadamy niezły obiad (z gruzińskim winem!) za ok. 5 ltl. W Rydze byłoby to trzy razy droższe. W Barbele (9 km przed granicą litewską) nocujemy w małym hosteliku. Ostatnią godzinę jechaliśmy we wzmagającym się deszczu, jest dużo odzieży do suszenia.
Następnego dnia przekraczamy granicę litewską w małym, sennym punkcie granicznym w Saistkalne. Do Birż mamy tylko 20 km. Zaczyna się część trasy, którą nazwałem "śladami Potopu". Muzeum w radziwiłłowskim zamku jest niestety nieczynne również we wtorki, ale zwiedzamy pięknie odrestaurowany cały kompleks zamkowy, z obronnymi wałami i mostem zwodzonym nad fosą. Tak to wyglądało za ks. Janusza Radziwiłła. Zamek leży nad jeziorem Śirvenos - jest to pierwsze sztuczne jezioro na Litwie. Tamę zamykającą rzekę Apaśćia zbudowano w 1575 r. Przez jezioro biegnie drewniany most dla pieszych długości 525 m. Jedziemy nim do pałacu Tyszkiewiczów, położonego na drugim brzegu. Rodzina Tyszkiewiczów kupiła Birże od Radziwiłłów w 1811 r. W powrotnej drodze przez kładkę mam awarię roweru. "Poszły" kulki w przedniej osi - po remoncie w elbląskim serwisie rowerowym wytrzymały tylko 400 km. Jest z tym trochę kłopotu, ale dzięki życzliwej pomocy Litwina ze sklepu rowerowego (znalazł nową ośkę i mechanika do przeszprychowania koła), po dwu godzinach było po zmartwieniu.
Birże    Birże    Birże
W środę, 5 września, mamy dojechać śladami "Potopu" przez Poniewież i Upitę nad Niewiażę, naprzeciwko Wodoktów. W Poniewieżu jemy obiad - jest to miasto wojewódzkie wielkości Elbląga, bez zachowanych zabytków. Założył je król Aleksander Jagiellończyk, którego pomnik stoi w centrum. Jedziemy do Upity, miasteczka często wymienianego w "Potopie", że przypomnę choćby list królewski czytany w upickim kościele: "[...] jakiekolwiek gravamina ciążyłyby na urodzonym a nam wielce miłym panu Andrzeju Kmicicu, te coram jego następnych zasług i chwały zniknąć z pamięci ludzkiej mają [...] i nim starostwem upickim, które vacat nagrodzić go będziem mogli [...]". To pamięta każdy wielbiciel Trylogii... Koło drewnianego kościoła w Upicie (chyba nie pamięta czasów "Potopu") są na grobach nazwiska szlachty laudańskiej: "[...] ziemię w Drożejkianach i Mozgach uprawiali liczni Domaszewicze, słynni myśliwi [...]" ("Potop").
Poniewież    Upita    Upita
Z Upity kierujemy się polnymi drogami nad Niewiażę, gdzie w przysiółku Ciurai mamy zamówiony nocleg w gospodarstwie agroturystycznym. Dostajemy przytulną chatkę z kominkiem i nawet udaje się uzyskać upust 10 litów od pierwotnie uzgodnionej ceny 90 litów. "Polacy to nasi sąsiedzi, przez nich zawsze jeździmy do innych krajów Unii" - powiedziała gospodyni. Tak Litwini jeszcze niedawno nie mówili! Niewiaża jest niezwykle urokliwą rzeką - opiewali ją i Wańkowicz i Miłosz. A jak się pomyśli, że 2 km od przeciwległego brzegu leżą Wodokty panny Oleńki...
Wieczorem grzejemy się przy kominku, wysączając resztki trunków kupionych na Łotwie. Jurek wydobył z sakwy nalewkę porzeczkową, a ja likier, który okazał się estońską "Gold Wasser". Czy to może się równać z miodami, które pijał pan Zagłoba, a które ciągnęły oleum do głowy, od czego experiencji przybywało... To nasz przedostatni wieczór na wyprawie. Jutro nocleg w Kiejdanach, a pojutrze docieramy przez Kowno do Polski.
Niewiaża
W czwartek, 6 września, wyruszamy do Krakinowa (Krekenava). Mieści się tu Dyrekcja Parku Krajobrazowego doliny Niewiaży. Przy kościele jest dwujęzyczny, polsko-litewski nagrobek proboszcza, który żył w latach 1848-1901. W stronę Kiejdan droga wiedzie po prawej stronie Niewiaży, blisko brzegu. Rzadka odmiana aury: jest ciepło, świeci słońce. Odpoczywamy nad samą rzeką. Kiedy mamy odjeżdżać, okazuje się, że Jurek znowu złapał gumę! A przy wjeździe do Kiejdan będzie jeszcze jedna... Lokujemy się w niedrogim hotelu i zwiedzamy miasto. Kiejdany mają dużą, pięknie wyremontowaną starówkę. Pod wieczór godne zwiedzenia obiekty są niestety zamknięte. Oglądamy tylko z zewnątrz renesansowy kościół ewangelicko-reformowany z XVI w. z mauzoleum rodziny książąt Radziwiłłów, ratusz, kompleks dwu synagog, zaglądamy do drewnianego kościoła św. Józefa. Po zamku, gdzie rezydował zdrajca Janusz Radziwiłł (skądinąd zasłużony dla Kiejdan) nic nie zostało. Wieczór kończymy uroczystą kolacją z winem w staromiejskiej "kavine".
Krekenava    Kiejdany    Kiejdany
W piątek, 7 września, wyruszamy o szarówce o godz. 6.30 ()w Polsce jest 5.30!). Do Kowna mamy 55 km. Musimy tam zążyć na pociąg, który odchodzi o 13.15. Z Kiejdan wyprowadza nas całkiem przyzwoita ścieżka rowerowa, którą jedziemy ok. 10 km. Jedziemy doliną Niewiaży. Z prawej strony otwierają się piękne widoki na rzekę. Niestety przychodzi zimna mgła, powraca znajome zimno i trzeba znowu ubierać ciepłe ciuchy. Na przedmieściach Kowna, gdzie Niewiaża wpada do Niemna, jesteśmy przed 11-tą. Mamy trochę czasu aby zajrzeć na kowieńską starówkę (jesteśmy w Kownie już trzeci raz) i zagrzać się w kawiarni przy Laisves Aleja. Żeby skrócić dojazd do Polski przez tereny, które już znamy, ładujemy się do pociągu do Kalwarii. Stąd jest tylko 12 km do granicy. W Kalwarii robimy zakupy za pozostałe lity. Kupuję pokaźny "kindziuk" - jest to wędlina we flaku z żołądka wędzona długo w kominie, a także "krupnikas" i "trisz divinis" - regionalne litewskie alkohole.
Na granicy Litwin, spojrzawszy na moją datę urodzenia w paszporcie, wykrzyknął: "[...] człowieku, skąd jedziecie?!" Kiedy usłyszał, że z Rygi, machnął ręką: "[...] a jedźcież!" i Jurka już w ogóle nie kontrolował...
Kiedy przez Szypiliszki dojechaliśmy do Becejł, była już godzina 19.00 (czasu polskiego, środkowo-europejskiego, który jest wcześniejszy o godzinę od litewskiego, wschodnio-europejskiego). Zapadał zmierzch. Dobrą kwaterę znaleźliśmy u gospodarza znanego nam z zimowych "Wędrówek Północy".
W sobotę, 8 września, znowu trzeba było wcześnie wstać, aby zdążyć w Suwałkach (17 km) na pociąg odchodzący o godz. 9.26. W niespełna godzinę (sprzyjający wiatr w plecy) byliśmy na granicy miasta, gdzie Jurek zrobił mi ostatnie zdjęcie, kończące reporterski cykl. Jeszcze starczyło czasu na kawę z ciastkiem w "Mac Donaldzie" (tak samo kończyliśmy litewską wyprawę w zeszłym roku) i załadowaliśmy się do wagonu rowerowego w pociągu do Białegostoku. Spotkaliśmy sympatyczną parę rowerzystów jadącą do Gdyni, więc przesiadka w Białymstoku (tylko 10 min. czasu!) poszła szybko, rowery i sakwy zostały sprawnie przeładowane. O godz. 18.03 byliśmy planowo w Elblągu!
Suwałki
Krótkie podsumowane wyprawy: przejechaliśmy rowerami 672 km. Całkowity koszt przedsięwzięcia nie przekroczył 1500 zł/os. Kupiłem 500 litów po 1,15 zł/lit, 100 łatów po 5,50 zł/łat, w Rydze jeszcze dokupiłem łaty za 50 euro. Wliczając koszty podróży i noclegów w Polsce, daje to w zaokrągleniu 1500 zł. Korzystaliśmy z taniej, turystycznej bazy noclegowej, o której informacje uzyskiwałem w Biurach Informacji Turystycznej, funkcjonujących w każdym rejonowym mieście na Litwie i Łotwie. Starałem się zamawiać noclegi z jedno-, dwudniowym wyprzedzeniem we wspomnianych Biurach, albo telefonicznie na podstawie informacji w folderach. Koszt noclegów na Łotwie wahał się w granicach 3,5 - 8 łatów, na Litwie od 20 do 40 litów. W kwaterach agroturystycznych i hostelach młodzieżowych są aneksy kuchenne z wyposażeniem stołowym. Ceny żywności i gastronomii na Łotwie są ok. 25% wyższe jak w Polsce, na Litwie są podobne, jak u nas. Ostatnie informacje gospodarcze (październik 2007) podają, że na Łotwie szybko rośnie inflacja.
Ogólne wrażenie z Łotwy: uderza coś, co zwykliśmy określać jako "post-sowiecki syf". Zaniedbane budynki, zły stan dróg itp. Jednocześnie, zwłaszcza w Rydze widać wysiłki gonienia Europy (także w "dojeniu" turystów...) Łotysze i bardzo liczni tu Rosjanie (ponad 40% ludności) są bardzo przyjaźnie nastawieni do Polaków. Wszędzie można się porozumieć po rosyjsku.
Litwa jest już prawdziwie europejskim krajem, zrobili olbrzymi skok od epoki sowieckiej. Po wstąpieniu do Unii Europejskiej zmienił się pozytywnie stosunek do Polaków. Często sami mówią - "można mówić po polsku" - co się dawniej nie zdarzało. Młodzież mówi po angielsku, starsi pamiętają jeszcze rosyjski.
Turystycznie zrealizowaliśmy wszystkie planowane zamierzenia. Nie dopasowała się do tego tylko pogoda, gnębiło nas niespotykane u schyłku lata zimno i przelotne deszcze. Przez to odpadła jedna z atrakcji - kąpiele w licznych na naszej trasie jeziorach. Ale to też podnosi satysfakcję z odbytej wyprawy...
Andrzej Wiśniewski
[wstecz]