Napisali o nas…
Z kart historii: Polacy w Elblągu w latach 1831-1832
„portal Nasz Elbląg“ z 22 II 2012 r.
Mroźnym, ale pogodnym rankiem 11 lutego prawie 200 turystów – dzieci i młodzieży, opiekunów i rodziców wyruszyło na doroczny złaz do Fiszewa, by uczcić po raz czterdziesty pamięć Polaków – uczestników Powstania Listopadowego, którzy polegli w tej małej, żuławskiej wsi.
Jak do tego doszło? Otóż po upadku Powstania Listopadowego główny trzon armii Królestwa Polskiego przekroczył 5 X 1831 r. granicę pruską koło Brodnicy. Następnie, po okresie kwarantanny, Polacy zostali rozlokowani 19 X 1831 r. w Elblągu i na Żuławach, gdzie jak określił jeden z oficerów polskich, „w tym kraju tyle bogatym, że mimowolnie wzdychaliśmy smucąc się, że nasza Polska nie ma takiego pozoru”. W Elblągu zamieszkali m.in. generałowie Józef Bem, M. Rybiński, D. Chłapowski, H. Dembiński, K. Małachowski i inni oficerowie.
Od tamtych wydarzeń minęło już 181 lat, ale uwagi i spostrzeżenia polskich oficerów na temat ówczesnego Elbląga i Żuław nie straciły nic ze swej wartości poznawczej, a wręcz przeciwnie - są na tyle ciekawe, że warto je przytoczyć.
Niektórzy z naszych wojaków czynili bowiem liczne porównania, snuli refleksje i już po przekroczeniu granicy pruskiej zauważali, że „kraj okazywał się piękny i wielkiej kultury, folwarki murowane i pod dachówką, a chłopi żyjący dostatnio płacili czynsz i byli nieusuwalni z gruntu”.
A jak opisywali Elbląg? Jeden z oficerów – por. artylerii Aleksander Ekielski pisał, że „domy w mieście prawie wszystkie są z muru pruskiego, a choć ludność musi płacić wysokie podatki, cła od towarów, a nawet uiszczać opłaty od psów, to mieszkańcy jednak zamożni, ruch pieniędzy wielki, w każdym domu rulują talary, porządek nadzwyczajny zalecający Niemców, oszczędność i wyrachowanie, to wszystko nie przeszkadza dobremu przyjęciu gościa, bo cię przyjmują z otwartym sercem”.
Dalej wspominał, że „miasto ma swój przemysł (…) oprócz małych fabryk wyprawy skór, browarów dobrego piwa są jeszcze: fabryka mydła i rafineria cukru”. Por. Ekielski był pod wrażeniem zamożności Elbląga i ładu w nim panującego pisząc, że „dwa piękne zwodzone mosty łączą miasto ze spichrzami (…) każdego ranka woda [w rzece Elbląg] zakryta jest mnóstwem czółen z rybami i innymi produktami Żuław (…) Życie w Elblągu jest dość tanie, pomimo zwyczaju pruskiego muss man alles bezahlen [za wszystko trzeba zapłacić], wiele przydają piękności i nadobności ulicom okna ze szkła kryształowego; porządek i czystość ulic jest zawsze zachowany, a Niemkinie, chociaż mają, że tak rzeknę, stopy wojenne, dosyć są piękne i zachwycać nawet mogą ułożeniem i grzecznością”.
Przybycie do Elbląga internowanych Polaków stało się okazją do odnowienia pamięci o dawnym tu panowaniu królów polskich. Spora część mieszkańców, poruszona losem żołnierzy, serdecznie im współczuła, dawała temu wyraz w owacyjnym ich witaniu na ulicach miasta i gościnnym przyjęciu w swych domach. Elblążanie robili przy tym dobre interesy, bowiem oficerowie polscy dysponowali sporymi ilościami gotówki.
Polacy wnieśli także pewne ożywienie w życie towarzyskie elblążan. Byli zapraszani na różne koncerty i przedstawienia teatralne.
Przebywający w Elblągu muzyk Krystian Urban urządził przyjęcie dla 70 oficerów w sali gościńca „Pod Złotym Lwem”. Znany jest fakt zaproszenia polskich wojskowych do miejscowego teatru, gdzie odegrano mazura Jeszcze Polska nie zginęła, lecz tak fałszywie, że „aż uszy raziło”. Te wręcz kordialne stosunki zakłócił drobny incydent, kiedy to w początkach listopada 1831 r. wystawiano w teatrze komedię muzyczną Przygoda w polskim szynku żydowskim. W jakimś fragmencie tej prezentacji pokazano nieopatrznie scenę jak Polak klęczy przed Rosjaninem i prosi go o łaskę.
Obecni na spektaklu oficerowie polscy uznali to za afront i zaprotestowali gwizdaniem i opuszczeniem teatru. Jego dyrektor pośpieszył z niezwłocznymi przeprosinami i zapewnieniem, że nie było żadnych intencji urażenia uczuć Polaków i ich honoru narodowego.
Jedynym kościołem katolickim w ówczesnym Elblągu był kościół św. Mikołaja. To właśnie w nim, staraniem gen. M. Rybińskiego, odbyło się uroczyste nabożeństwo żałobne w intencji poległych w Powstaniu Listopadowym.
Niektórzy oficerowie polscy zakwaterowani na Żuławach, zwiedzali je i z podziwem obserwowali stosowany na nich system irygacyjny, zapewniający wysokie plony, zbiory traw i hodowlę najwyższej jakości bydła. Jeden z oficerów zanotował sobie, że „w tym kraju nigdy żadnej rewolucji spodziewać się nie można, gdyż (…) każdy kontent jest ze swego położenia”.
Z końcem roku 1831 stosunek władz pruskich do Polaków zaczął się zmieniać, nie podobały im kordialne stosunki z miejscową ludnością oraz ponoszone koszty utrzymania. W efekcie doszło do tragicznych wydarzeń w Elblągu 22 XII 1831 r. i w Fiszewie 27 I 1832 r.
Dzisiaj skromnym upamiętnieniem tamtych czasów jest ul. Gen. J. Bema w Elblągu i pomnik w Fiszewie.
Lech Słodownik
Link do artykułu: Z kart historii: Polacy w Elblągu w latach 1831-1832