Aktualności
Wspominając czar Polesia
2014-10-17
W dniach 18-22 czerwca 2014 r. Oddziałowe Komisje – Krajoznawcza i Ochrony Przyrody działające przy Oddziale PTTK Ziemi Elbląskiej w Elblągu zorganizowały wycieczkę z cyklu: „Poznajemy Parki Narodowe Polski – Polesia czar – Poleski Park Narodowy i okolice”. Program wycieczki został przygotowany we współpracy z Klubem Przewodników Turystycznych przy Oddziale PTTK we Włodawie. Wycieczka miała szczególny charakter, z uwagi na fakt iż w jej programie znalazły się obiekty i miejsca związane z wydarzeniami rozgrywającymi się na tych terenach podczas Powstania Styczniowego 1863-64 – w ten sposób zgodnie z duchem krajoznawstwa upamiętniliśmy 150 lecie tych wydarzeń.
W środę, wczesnym rankiem obie Jole – przewodniczące Komisji, powitały wszystkich uczestników wycieczki słońcem i promiennymi uśmiechami. Sprawnie i błyskawicznie zapakowaliśmy się do naszego ulubionego białego autobusu, który powiózł nas w podróż. Mieliśmy sporo czasu żeby się jeszcze zdrzemnąć, a potem obudzić, by zwiedzić Twierdzę Modlin. Fantastyczna przewodnik – Pani Janeczka od razu ujęła nas głosem, charyzmą, humorem i pokazała nam wszystko, dokąd mogliśmy dojść lub dojechać. Blisko trzy godziny poznaliśmy dzieje tej niezwykłej budowli - zabytku fortyfikacyjnego położonego u zbiegu Wisły i Narwi. Jest ona jedną z największych i najlepiej zachowanych twierdz w Polsce i w Europie. Czas najwyższy zatem było ją poznać. Naszą niezwykłą podróż zaczęliśmy przy cmentarzu wojennym. Pani Janeczka zabrała nas sobie tylko znanymi ścieżkami w okolice blisko 200 letniego schronu, gdzie przydały się latarki. Całe szczęście wszyscy wrócili.
Dalej obejrzeliśmy m.in.: Park Militarny (na dziedzińcu kręcono m.in. CK Dezerterów), w zachowanych budynkach - słynne piece carskie, oryginalną carską podłogę, dalej prochownię, budynek koszarów – najdłuższy w Europie, Redutę Napoleona, Bramę Ks. Józefa Poniatowskiego – gdzie kręcono „Bitwę Warszawską”, bramę Księstwa Warszawskiego i wiele innych (www.twierdzamodlin.pl).
Zmęczeni, ale zadowoleni podziękowaliśmy przewodniczce i ruszyliśmy w daleką jeszcze podróż. Wreszcie przybyliśmy do Okuninki nad Jez. Białym gdzie powitali nas nasi przyjaciele – Prezes Włodawskiego Oddziału PTTK Mieczysław Tokarski, który zaopiekował się nami jako przewodnik przez następne trzy dni oraz Teresa Rymczuk nasz kwatermistrz – jak się szybko okazało, najlepszy na świecie. Właścicielka Ośrodka Zacisze – Pani Ewa Ambrozik po królewsku powitała zdrożonych turystów obfitą obiadokolacją (całe szczęście, że Pani Ewa nie jest zwolenniczką diety św. Antoniego – woda z rzeki i chleb nie pierwszej świeżości) i zakwaterowała nas w przytulnych pokojach i domkach. Jak zwykle na naszych wycieczkach wieczorem, każdy oddał się swoim ulubionym zajęciom, spacerom, śpiewom, degustacjom napojów wzmacniających ciało i ducha, ale wszyscy prędzej czy później pogrążyli się w błogim śnie.
W czwartek udaliśmy się na zwiedzanie walorów Poleskiego Parku Narodowego. Zanim to jednak nastąpiło nasz przewodnik przygotował nam niespodziankę. Pojechaliśmy do wodowskazu tuż przy granicy państwowej, gdzie sami naocznie mogliśmy odczytać poziom wody na Bugu we Włodawie – na co otrzymaliśmy również stosowne certyfikaty.
Stamtąd pojechaliśmy do Adampola, do pięknego pałacyku myśliwskiego wybudowanego w latach 1923-27, należącego do rodu Zamoyskich, gdzie dziś mieści sanatorium przeciwgruźlicze.
Dalej kol. Mieczysław zabrał nas do Wytyczna, gdzie na cmentarzu pochowanych jest ponad 100 żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, poległych w czasie bitwy pod Wytycznem stoczonej 1 października 1939 roku, a także zamordowanych przez żołnierzy sowieckich w dniach 1-4 X. Za cmentarzem zachowały się jeszcze pozostałości dawnego cmentarza prawosławnego.
W Urszulinie odwiedziliśmy Ośrodek Dydaktyczno - Administracyjny Poleskiego Parku Narodowego. Dzięki uprzejmości pracowników mogliśmy mimo święta podziwiać małe żółwie błotne w „Ośrodku Ochrony Żółwia Błotnego". Sensacją był oczywiście żółwik albinos. W czasie gdy stempelkarze przystąpili do szturmu na stoisko z pamiątkami i rozpoczęli stukanie w swoich książeczkach, pozostali uczestnicy mogli podziwiać ogród dydaktyczny, poznając ciekawe rośliny, które tego dnia miały nam towarzyszyć na ścieżkach i sympatyczne żaby, ciekawie patrzące się na elblążan…. A może szukały księcia?
Cóż, czas naglił ruszyliśmy zatem na ścieżki przyrodnicze PPN.
Na pierwszy ogień poszła ścieżka „Spławy” – wędrując wąską drewnianą kładką podziwialiśmy cenne i ciekawe zespoły leśne: subborealną brzezinę bagienną oraz ols kępowo-dolinkowy, a także torfowisko przejściowe i różne typy łąk. Najwięcej radości sprawiły nam storczyki, rosiczki i piękny widok na jezioro Łukie.
Posileni obiadem – ruszyliśmy dalej w las. Tym razem na ścieżkę przyrodniczą „Dąb Dominik”. Tu również mogliśmy podziwiać różne typy lasów (grąd wysoki i niski, ols kępowo-dolinkowy, bór bagienny). Oczywiście przy samym Dominiku (na cześć prof. Dominika Fijałkowskiego) też przystanęliśmy na chwilę, po czym powędrowaliśmy do dystroficznego jeziora Moszne. Naszym oczom ukazało się torfowisko przejściowe wytworzone na ple zwanym spleją.
Ostatnią tego dnia ścieżką był „Obóz Powstańczy” o tematyce przyrodniczo – historycznej. Tu podziwialiśmy grąd niski, ols kępowo – dolinkowy, idąc najpierw drogą leśną do wieży widokowej, gdzie oglądaliśmy kompleks łąk zienkowskich (zwanych „Pociągi”). Zanim tam jednak dotarliśmy obejrzeliśmy na przystankach: brzozę czarną, a później przystanęliśmy zadumani przy „Dębie powstańców”, mogiłkach i miejscu obozu powstańczego, które stanowią historyczne elementy ścieżki, przypominające o przebiegu Powstania Styczniowego na terenie Pojezierza Łęczyńsko – Włodawskiego. Kolega Mieczysław poprowadził nas groblą, przy okazałym żeremiu. Powracaliśmy kolejną kładką przewieszoną nad podmokłymi fragmentami tego zakątka Parku.
Poleski Park Narodowy skrywa więcej atrakcji www.poleskipn.pl, nie sposób ich zobaczyć w jeden dzień – ale kolega Mieczysław stanął na wysokości zadania i dzięki obranej trasie i wybranym punktom – zobaczyliśmy naprawdę spory kawał tej ziemi.
Piątek był dla nas dniem pełnym atrakcji. Najpierw udaliśmy się do Włodawy, gdzie zwiedziliśmy kościół parafialny pod wezwaniem św. Ludwika oraz Klasztor Paulinów. Kościół wzniesiono w latach 1733 – 1780 dzięki dotacji Pociejów, Flemingów, Czartoryskich i jasnogórskich paulinów. Nie sposób opisać wszystkiego – nie odda się też wszystkiego na zdjęciach, zatem zapraszam na stronę www.wlodawa.paulini.pl.
Z kościoła podreptaliśmy za kolegą Mieczysławem do kolejnego serca tej ziemi do Cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny wybudowanej w 1842 roku. Cerkiew wzniesiona została w stylu bizantyjsko- klasycystycznym, na planie krzyża greckiego z trzema apsydami od strony ołtarzowej, rozbudowano ją pod koniec XIX w. We wnętrzu pokrytym klasycystyczną polichromią znajduje się bogaty ikonostas z XIX w i liczne zabytkowe elementy wyposażenia z XVIII-XIX w, o których opowiedział nam przewodnik.
Poznawszy już nieco Włodawę dnia poprzedniego, dziś mogliśmy się bliżej przyjrzeć „czworobokowi” – niezwykłej zabytkowej budowli w kształcie kwadratu z dziedzińcem w środku – najprawdopodobniej jest to jedyny tego rodzaju obiekt w Polsce. Czworobok należał do włodawskich rajców, kupców i rzemieślników, w większości Żydów pełnił zatem funkcję rynku. Otacza go i jednocześnie tworzy zespół parterowych, sklepionych "kramnic" z XVIII wieku. W tym miejscu Sienkiewicz umiejscowił pojedynek Wołodyjowskiego z Kmicicem.
Wszak Włodawa to miasto trzech kultur zatem i Synagoga znalazła się w granicach miasta. Mieści się tu dziś Kompleks Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Kolejna fantastyczna Pani przewodnik oprowadziła nas po Wielkiej i Małej Synagodze, opowiadając dzieje tego wyznania we Włodawie. Cośmy tam widzieli, możesz zobaczyć i Ty – drogi czytelniku w naszej galerii i na stronie internetowej Muzeum - Zespół Synagogalny we Włodawie: www.muzeumwlodawa.eu. My obejrzeliśmy m.in. judaica, na stałej ekspozycji w sali męskiej Wielkiej Synagogi, eksponaty dotyczące Włodawy i regionu, kolekcje: tkactwa (w tym stroju włodawskiego i nadbużańskiego) i rybołówstwa z terenu Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego oraz wystawę „Chłopskie pielgrzymowanie”, mieszczącej się na poddaszu, w odrestaurowanym budynku Małej Synagogi. Miłym urozmaiceniem był kontakt z przyrodą na ekspozycji czasowej muzeum „Sielsko i anielsko”.
Z pięknej Włodawy pomknęliśmy do Romanowa – dawnej posiadłości Sapiehów - do Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego, mieszczącym się we dworze, w którym wychowywał się Kraszewski. Kolejna pasjonatka - pani przewodnik w oparciu o ekspozycję przybliżyła nam dzieje życia i twórczości autora „Starej baśni”, z uwzględnieniem jego dokonań w dziedzinie nie tylko literatury, ale także zainteresowań muzyką, malarstwem, historią, archeologią, kolekcjonerstwem. Mogliśmy podziwiać odtwarzane wnętrza dworskie. Tych, którzy chcieliby tam pojechać zachęcamy: www.muzeumkraszewskiego.pl. Ukontentowani stempelkarze i miłośnicy książek powędrowali do parku, gdzie obowiązkowo, w zadumie przysiedli na ławeczce obok sylwetki pisarza pośród ponad 200 letnich świerków, by po obejściu kaplicy w kształcie rotundy, ruszyć w dalszą podróż.
Jabłeczna i prawosławny zespół klasztorny to już miejsce prawdziwie magiczne. Już same okoliczności powstania Monasteru Jabłeczyńskiego, owiane są cudem. Było nim pojawienie się w pobliżu wsi Jabłeczna ikony św. Onufrego, którą przyniósł tu Bug (www.klasztorjableczna.pl). Z ust brata zakonnego dowiedzieliśmy się o historii tego miejsca, wyposażeniu świątyni. Kompleks budynków wybudowany został w 1840 roku w miejscu starszych XVII w. Składa się on ze świątyni monasteru o jednej owalnej kopule uwieńczonej krzyżem, z wolnostojącej dzwonnicy, piętrowego domu zakonnego z kaplicą refektarzową na parterze. Całość, wraz z obszernym dziedzińcem, otoczona wysokim murem. Zadumani nad losami tej ziemi, ruszyliśmy w dalszą drogę, mijając pomnikowe dęby.
Kodeń nas zachwycił – Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej z kościołem św. Anny i klasztor ojców Oblatów, na długo zapadną nam w pamięci. Bazylikę wybudowano w latach 1629 – 1635 staraniem Mikołaja Sapiehy zw. Pobożnym w miejscu XVI wiecznego drewnianego kościoła. 25 maja 1927 roku parafię przejęli Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Historia cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej zaczyna się znacznie, znacznie wcześniej… Kiedy? Zachęcamy do zajrzenia na stronę: www.koden.com.pl. W kuchni klasztornej, niczym zdrożeni pielgrzymi, nabraliśmy sił na dalszą wędrówkę.
Drogi pięknego Polesia zaprowadziły nas i do Studzianki – dawnej osady tatarskiej. Do 1915 roku w Studziance stał meczet, zbudowany po przybyciu Tatarów po 1679 roku. Dziś po dawnych mieszkańcach pozostał cmentarz tatarski. Wśród zielni, szumu drzew, kryją się stare nagrobki, nawet z I połowy XVIII stulecia. Na terenie mizaru znajduje się ponad 170 nagrobków.
W drodze powrotnej zajechaliśmy do Wisznic, gdzie na zamkniętym zabytkowym cmentarzu z XIX, obejrzeliśmy m.in. groby rodziny Ignacego Kraszewskiego oraz żołnierskie kwatery Sosnowskich.
Cóż – dzień chylił się ku wieczorowi, czas było wracać do naszej Pani Ewy, która przygotowała dla nas pyszną obiadokolację. Oczywiście po kolacji rozmowom i śpiewom nie było końca. Harmonia z cicha na trzy czwarte rżnie… A nam się wcale nie chce spać …. Tylko perspektywa kolejnego bogatego dnia zmobilizowała nas do snu.
Sobotni poranek rozpoczęliśmy w zadumie i w poczuciu bezsilności wobec okrutnej historii. Nasz wspaniały przewodnik opowiedział nam tragiczne losy Sobiboru, gdzie w czasie II wojny światowej funkcjonował Hitlerowski Obóz Zagłady. Najpierw muzeum (www.sobibor-memorial.eu/articles.php?acid=270), a potem spacer pośród cichych alejek do jakże wymownego pomnika i symbolicznej mogiły. Powróciliśmy pogrążeni z zamyśleniu i modlitwie za tych, których imiona i nazwiska wypisane były na kamieniach w Alei Pamięci zwanej „Niebiańską Aleją” i za tych, którzy pozostali bezimienni. Jakże bliskie było to spotkanie naszym sercom – wszak Sztutowo jest tak blisko Elbląga. Cóż, by poznać czyjąś ziemię, trzeba i czasem zapłakać.
Ruszyliśmy dalej. Tego dnia zaplanowaliśmy Chełm. Zwiedzanie tego pięknego miasta rozpoczęliśmy od podziemi kredowych, gdzie w magiczną podróż porwał nas kolejny fantastyczny przewodnik. Wędrowaliśmy po zawiłych korytarzach, czując na karku dziwny oddech i słysząc cichy śmiech. Odpowiedź przyszła niedługo – sam duch Bieluch pokazał nam swą postać i tak nas przestraszył, że wrzasnęliśmy zgodnym chórem, co widać ukontentowało ducha na tyle, że pozwolił nam odejść. Skąd takie labirynty? Dzięki złożom kredy. Lenistwo mieszańców, którzy kopali ją w swoich piwnicach, zagroziło miastu i zakazano tych zabiegów, ale dzięki temu, po latach, powstała ciekawa trasa turystyczna. Pierwsza wycieczka odbyła się tam w 1911 roku (www.podziemiakredowe.pl)!
Wielce rozbawieni, powędrowaliśmy na spotkanie z przewodnikiem Panem Józefem, który tego dnia dał odsapnąć od nas koledze Mieczysławowi. Zwiedziliśmy XVIII-wieczny kościół pw. Rozesłania Apostołów. Późnobarokowe wnętrze zachwyciło nas swoim widokiem. Z kościoła powędrowaliśmy przez stary rynek Chełma, do kolejnego kościoła i Sanktuarium Maryjnego na Górze Chełmskiej pw. Narodzenia NMP (www.bazylika.net). Zdecydowanie poczuliśmy się zaproszeni do wnętrza świątyni, ponaglani deszczem i wiatrem. Kościół „na Górce" jest starym sanktuarium maryjnym. Znajduje się w nim łaskami słynący Obraz Matki Boskiej Chełmskiej, od wieków otaczany przez wiernych szczególnym kultem. Oryginał tej bizantyjskiej ikony pochodził prawdopodobnie z X w. Malowany był na płótnie naciągniętym na cyprysowej desce. Jak głosi legenda, obraz miał być przywieziony w 988 r. z Bizancjum do Kijowa przez cesarzównę Annę, wydaną za Włodzimierza I. Wywieziono go w głąb Rosji w 1915 roku. Obecnie w ołtarzu znajduje się replika z 1938 r.
No cóż, dzień minął. Naszym wesołym białym autobusem pomknęliśmy nadburzanką do ośrodka, zaglądając jeszcze po drodze do Hniszowa, gdzie na łączce stoi dostojny pomnik przyrody – dąb Bolko. Nasi turyści oczywiście chcieli go zmierzyć, ale chętnych było zbyt wielu, przeto obwód wyszedł ciut większy, ale najważniejsze że dąb poczuł się uściskany przez wesołych elblążan (oczywiście delikatnie uściskany z uwagi na fakt, iż jest pomnikiem).
Cóż był to nasz ostatni wieczór w Okunince – ale zdecydowanie na długo pozostanie w naszej pamięci. Najpierw niesamowita kolacja złożona z przepysznych pierogów z kapustą i grzybami, mięsem, ruskich i ze szpinakiem sprawiła, że mruczeliśmy z zadowolenia i zaokrągliliśmy się wszędzie. No ale nie samym chlebem, tudzież pierogami człowiek żyje! – Nasi przyjaciele z Cycowa i Włodawy: Ela, Teresa, Artur, Jarek, Mieczysław i Piotr przygotowali dla nas niezwykłą niespodziankę!!! Nagle do naszej stołówki weszły regionalnie ubrane panie i panowie z instrumentami i powitawszy nas zaczęli pięknie śpiewać. To zespół Kresowianki, zaszczycił skromnych turystów swoją obecnością. Ela przygotowała wspaniałe nalewki na liczne toasty. Śpiewom nie było końca. Kresowianki przedstawiły historię zespołu (stkn.yy1.pl/STKN/kresowianki), dokonania i wyśpiewały nam historię tych ziem. Z żalem w późnych godzinach wieczornych przyszło się rozstać. Na zakończenie tej części wieczoru, niejako w podziękowaniu dla naszych gospodarzy ja również postanowiłam zatańczyć. Wachlarze wirowały, dzwoneczki dzwoniły – na chwilę zapachniało orientem, ale nie na długo, bo Pani Ewa przygotowała dla nas ognisko, na które zakupiliśmy kiełbaski, by w takim oto turystycznym nastroju pożegnać naszych gospodarzy i Okuninkę.
W niedzielę rano rozdarci między smutkiem pożegnania, a radością powrotu do domu pożegnaliśmy wspaniałą Panią Ewę (lodówka autokaru ledwo się domknęła od nadmiaru mrożonych pierogów) i ruszyliśmy do Cycowa, gdzie czekała na nas Ela Sidorowska, która oprowadziła nas po Izbie Tradycji 7 Pułku Ułanów Lubelskich (www.zs-cycow.pl/html/izba-tradycji/index.html). Radość zwiedzania była tym większa, że to ona była inicjatorką tego dzieła. Zafascynowani, z zapartym tchem słuchaliśmy Eli. Mała Ania dosiadła nawet konia ułańskiego – ułanka jak się patrzy! Podziwiając gmach szkoły podreptaliśmy również do Izby Tradycji, w której wiele eksponatów było dziełem młodzieży szkolnej.
W końcu przyszedł czas na rozstanie. Jak widać uczestnicy wycieczki przywiązali się do naszych gospodarzy i im także żal było odjeżdżać. Uściskom i podziękowaniom nie było końca.
Tego dnia jedynym punktem naszego programu była słynna Kozłówka i Muzeum Zamoyskich (www.muzeumzamoyskich.pl/muzeum). Naprawdę warto tu przyjechać. Przepiękna architektura budowli samego pałacu, park z alejkami, powozownia, Galeria Sztuki Socrealizmu, niesamowita kaplica. Blisko trzy godziny chłonęliśmy czarowność i piękno tego miejsca.
Cóż, wszystko co dobre kończy się szybko. Ani się obejrzeliśmy a nasza 5 dniowa wycieczka również dobiegła końca. Wieczorem w Elblągu pożegnaliśmy naszą sporą rodzinę miłośników Parków Narodowych i pełni wrażeń i wspomnień udaliśmy się do domów.
Dziękujemy wszystkim uczestnikom wycieczki, za to że wprowadzili niesamowitą i fantastyczną atmosferę! Dziękujemy naszym przyjaciołom z Polesia, którzy przygotowali wspaniały program, zaskoczyli nas wieloma niespodziankami i sprawili, że poczuliśmy magię Polesia i jego czar. Dziękujemy Pani Ewie, właścicielce i personelowi ośrodka Zacisze (www.zacisze.wlodawa.pl) za wspaniały pobyt, a przede wszystkim za te pyszności, dzięki którym mieliśmy siłę zwiedzać. Dziękujemy również naszym kierowcom – Robertowi, który towarzyszył nam pierwszego dnia oraz Piotrowi Fercho, który z ogromną dozą humoru, cierpliwie znosił nasze zachcianki turystyczne przez całe 5 dni. Mamy nadzieję, że obaj pojadą z nami na kolejną wyprawę. A następny będzie Biebrzański Park Narodowy i okolice. Nad Biebrzę trzeba pojechać wiosną, a więc szykujmy ciepłe polary i dobry humor, a my już dopilnujemy programu!
Jolanta Bulak
powrót do: spisu aktualności…