Aktualności
Wisłą na 777-lecie Elbląga
2014-08-01
Wisła – „królowa polskich rzek” – najdłuższa w naszym kraju oraz największa spośród tych, które wpadają do Morza Bałtyckiego. We trzech, tj. Krzysztof Rydzyński, Daniel Rydzyński oraz Ryszard Suszlik, postanowiliśmy przepłynąć ją kajakami od Warszawy do Elbląga i tym samym uczcić 777-lecie istnienia naszego miasta Elbląga.
Dzień 1
Zwodowaliśmy się 18 lipca po południu na warszawskiej Pradze, naprzeciwko Zamku Królewskiego. Okazało się, że dopiero dwa dni wcześniej przeszła tamtędy fala spowodowana ulewami na południu kraju. Z tego powodu woda była prawie brązowa, a brzegi muliste, na szczęście jednak udało nam się znaleźć świetne miejsce do zejścia, a słońce przygrzewało już od rana. Pełni werwy, z dopisującymi humorami, wyruszyliśmy w naszą podróż.
Przed samą granicą stolicy złapał nas pierwszy - choć krótki - deszcz, ale zdążyliśmy się przed nim schować pod drzewami rosnącymi przy brzegu. Po tej „niespodziance” ruszyliśmy dalej i już do końca dnia było bardzo ciepło i słonecznie. Po drodze mijaliśmy liczne wyspy, mniejsze i większe, na których często są utworzone rezerwaty. Przed twierdzą Modlin drogę nam przecięła milutka wydra, bacznie nas obserwująca z wody, a sam fort zrobił na nas ogromne wrażenie, choć niestety jest on w dużym stopniu zrujnowany. Po minięciu mostu na drodze S7 zaczęliśmy powoli rozglądać się za noclegiem i tak dopłynęliśmy do zatoczki, gdzie rozbiliśmy namiot na łące.
Dzień 2
Drugi dzień ponownie przywitał nas słońcem, które utrzymało się do końca tego etapu. Pierwszą przerwę zrobiliśmy w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie w 1410 r. król Władysław Jagiełło przeprawił się z ze swoimi wojskami na wojnę z Zakonem Krzyżackim. To bardzo urokliwa miejscowość, ze starymi domkami i zespołem klasztornym salezjanów. Po uzupełnieniu zapasów i obejrzeniu wsi ruszyliśmy dalej. Spodziewaliśmy się jakiegoś ruchu turystycznego na rzece, mijania żaglówek czy łodzi, a dopiero na kilka kilometrów przed Płockiem ujrzeliśmy pierwsze jachty żaglowe i motorówki, ale było ich zaledwie kilka.
Na jednej z wysepek zatrzymaliśmy się na krótki postój, przy okazji trochę się pomoczyliśmy w wodzie. Niedaleko nas ryby łowiło małżeństwo, które poratowało nas śrubką do steru, ponieważ wcześniej przy wodowaniu kajaka się urwała. Ci sami ludzie poinformowali nas o możliwości nocowania za Płockiem na prywatnej przystani. Po przepłynięciu przez Płock, kupieniu prowiantu i zrobieniu kilku zdjęć zaczęliśmy szukać wskazanego miejsca. Udało nam się to około godziny 2000, przywitał nas, jak się później okazało, bardzo miły pan Mirosław, u którego często zatrzymują się kajakarze płynący tym szlakiem.
Dzień 3
W niedzielę, po przebudzeniu, obawialiśmy się, że za chwilę rozpęta się burza, ale ku naszej radości chmury przeszły bokiem, tylko silnie wiało, co sprawiało nam troszkę problemów. Po niedługim czasie zatrzymaliśmy się i uznaliśmy, że spróbujemy zrobić żagiel z podłogi od namiotu, gdyż wiatr był sprzyjający południowo-wschodni. W ten sposób, na prowizorycznym żaglu, płynęliśmy do około 1330 przez Zalew Włocławski, najtrudniejszy i najszerszy – nawet około 3 km szerokości – odcinek naszej trasy. Pojawiło się tu parę jachtów, ludzie nam machali i byli bardzo zaskoczeni widokiem kajaków z „żaglem”. Niestety, po jakimś czasie fale zrobiły się zbyt duże i musieliśmy się zatrzymać. Po zjedzeniu obiadu dopadła nas silna burza, a po niedługiej przerwie od deszczu, znów zaczęło padać i o 17-tej uznaliśmy, że musimy zanocować w tym miejscu. Tego dnia przepłynęliśmy bardzo mało, a jak się okazało następnego dnia, zabrakło nam tylko 8 km do zapory na Wiśle.
Dzień 4
I tak oto w poniedziałek, po wczesnej pobudce, dopłynęliśmy około godziny 900 do tamy we Włocławku. Tu bardzo się rozczarowaliśmy, gdyż w tym miejscu nie ma kompletnie żadnej możliwości na to, aby choćby przybić do brzegu czy przenieść kajak na drugą stronę!!! Na prawej stronie Wisły wszędzie jest spadziste betonowe nabrzeże, a w dodatku akurat trafiliśmy na prace remontowe tamy i gdy tylko jakoś wyszliśmy na brzeg, panowie z budowy prosili, abyśmy jak najszybciej stamtąd się oddalili. Z kolei teren po drugiej stronie zapory był ogrodzony i musieliśmy przenosić kajaki aż pod lasem. Samo zejście też było nieprzyjemne, a znalezienie jakiegokolwiek łatwo dostępnego było niemożliwe.
Po zwodowaniu popłynęliśmy do samego Włocławka, tutaj dla odmiany bardzo miło nas zaskoczyła nowo wybudowana piękna przystań dla sportów wodnych. Ledwo się zbliżyliśmy do nabrzeża, a już wyszedł pracownik przystani i pokierował nas do miejsca, gdzie mogliśmy wygodnie wysiąść z kajaków, a także poinformował nas, jak dojść do sklepu oraz opowiedział o historii budowy przystani.
Po kolejnym etapie dotarliśmy do ruin zamku w Bobrownikach. Tam zjedliśmy obiad w cieniu starych murów warownych. Na siedemsetnym kilometrze rzeki, na samym jej środku trafiliśmy na wielką mieliznę. Woda była tutaj już czysta i co nas zaskoczyło – bardzo ciepła, co wykorzystaliśmy i schłodziliśmy się od upalnego słońca, dającego się we znaki od samego rana. Tego dnia dopłynęliśmy za Toruń i nocowaliśmy znów na łące.
Dzień 5
Wtorek zapowiadał się ładnie – żadnych chmur na niebie, więc po śniadaniu pełni zapału i świeżych sił ruszyliśmy dalej. Gdy dopłynęliśmy do Bydgoszczy, Wisła długim łukiem zakręciła na północ i tutaj zaczęły się dla nas trudniejsze chwile, gdyż od tego miejsca mieliśmy głównie wiatr od przodu, co znacznie nam utrudniało wiosłowanie. Tuż za miastem udało nam się znaleźć tablicę z 777 km Wisły, co dodało nam sił, przypominając o inspiracji dla naszej wyprawy. Zmagając się z wiatrem, dopłynęliśmy aż za Świecie, skąd widzieliśmy z odległości kilkunastu kilometrów pierwsze osiedla Grudziądza. Po drodze musieliśmy się zatrzymać i przeczekać najpierw jedną burzę, później drugą i obawialiśmy się, że spotka nas trzecia, ale na szczęście ta dała nam spokój i przeszła bokiem. Za Świeciem przenocowaliśmy – uwaga(!) – znowu na łące (taka niespodzianka!) – a następnego dnia dopłynęliśmy do Nogatu, tuż za miejscowością Biała Góra.
Dzień 6
Na tym środowym odcinku dalej walczyliśmy z wiatrem, ale dzięki nurtowi rzeki cały czas brnęliśmy z zaskakująco dobrą prędkością do przodu. Musimy tutaj napomknąć o Grudziądzu, gdyż to miasto wywarło na nas bardzo pozytywne wrażenie. Ładnie utrzymane i zadbane, z piękną starówką i odbudowywanymi starymi koszarami wojskowymi – nic tylko polecić turystom do zwiedzania tej perełki na szlaku wodnym Wisły.
Dzień 7
Czwartek zleciał nam mozolnie i powoli. Nogat, niestety, już nie płynie tak jak Wisła, dlatego znacznie zmniejszyliśmy szybkość, z jaką się poruszaliśmy, a do tego było to dużo bardziej męczące. Wiedzieliśmy już, że w piątek dotrzemy bez problemów, z tego powodu nie spieszyliśmy się, mogliśmy dłużej pospać i robić częstsze przerwy. Uznaliśmy, że przenocujemy za Malborkiem i w piątek wyruszymy już do celu naszej wyprawy.
Dzień 8
Piątkowe pływanie było bardzo podobne do dnia poprzedniego. Już po południu wpłynęliśmy na Kanał Jagielloński, a nim do rzeki Elbląg, gdzie powitali nas i eskortowali do samego bulwaru młodzi kajakarze z klubu Olimpia Elbląg. Było to dla nas miłym zaskoczeniem, a otwarcie dolnego mostu na Bulwarze przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. W końcu dotarliśmy! Udało się! Zakończyliśmy nasze zmagania i mogliśmy spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Po tym całym tygodniu możemy powiedzieć z całą pewnością, że Wisła jest piękną rzeką, miejscami niebezpieczną i wymagającą. Obfituje w bogatą faunę i florę – gorąco ją polecamy innym kajakarzom. Teraz nareszcie czas na długo wyczekiwaną kąpiel!
Jeszcze raz dziękujemy lokalnym mediom, które informowały o naszym wyczynie i zapraszamy do lektury:
http://www.portel.pl/artykul.php3?i=75341
http://www.portel.pl/artykul.php3?i=75477
http://elblag.wm.pl/212634,Tak-uczcza-777-lecie-Elblaga-7-dni-wioslowania-po-77-kilometrow.html#axzz38nVVnWbb
http://elblag.wm.pl/213339,777-lecie-Elblaga-uczcili-kajakowa-wyprawa-po-Wisle.html#axzz38nVVnWbbM
http://www.tv.elblag.pl/2,7843-z_warszawy_do_elblaga_w_tydzien.html
Daniel Rydzyński
powrót do: spisu aktualności…