Aktualności
Niedziela w Szwajcarii Próchnickiej
2012-11-28
W niedzielny poranek, 25 listopada 2012 r. zgodnie z zapowiedzią i na zaproszenie KAT Relaks, wsiada na poszczególnych przystankach MPK, zbieraliśmy się my - miłośnicy włóczęgi i fotografii. Właśnie muszę donieść na tych stronach, że w poprzedni wtorek powstała nowa Komisja Fotografii Krajoznawczej, którego prezesem został kol. Henryk Myśliński.
Poranek pod względem pogody zapowiadał się ambiwalentnie, mianowicie mgła z jednej strony większa wilgotność a więc i odczuwanie chłodu oraz zmniejszenie pola widoczności, z drugiej dla fotografów ciekawe wyzwanie bo pasma mgły w terenach gdzie się wybieraliśmy dawały możliwość uzyskania ciekawych zdjęć, ale po przybyciu do Próchnika (obecnie to dzielnica naszego miasta) mgła znikła, było nas siedmiu (niczym w słynnym westernie „Siedmiu wspaniałych”).
Nieco przypomnienia o Próchniku i okolicy. Próchnik i jego okolice położone są na zachodnich zboczach Wzniesienia Elbląskiego pokrytych lasami a ich wysokość dochodzi do niemal 160 m n.p.m. ze względu na kształt terenu niegdyś nazwano ten rejon Szwajcarią Próchnicką albo zamiennie Elbląską. Sam Próchnik w dokumentach zaistniał w 1300 r.
Zaczęliśmy spacer najpierw po samej miejscowości podziwiając mury kościoła pochodzącego z drugiej połowy XIV w. ze znacznie młodszą dzwonnicą, a po sąsiedzku dom podcieniowy. Sam kościół niestety zamknięty w chwili naszego pobytu zawiera w swym wnętrzu ciekawe zabytki jak fresk polskiego orła, a po przeciwnej stronie godło Prus Królewskich, pęknięty dzwon, i inne jeszcze ciekawe zabytki.
Następnie udaliśmy się poza „mury” miejscowości na pola niegdyś należące do PGRu, obecnie do Towarzystwa Miłośników Próchnika lub osób prywatnych.
Nasz kolega Henryk opowiadał nam ciekawie o zdarzeniach i historii okolicy, a poza tym jako fotograf „który w tej dziedzinie zęby zjadł” mówił o fotografii, niektórych aspektach jej historii, jak i udzielał porad technicznych. „Próbowaliśmy” robić zdjęcia korzystając z jego rad, co widać na niektórych zdjęciach.
Krążąc po okolicy zaciągnął nas w końcu do atrakcji na którą to w duchu liczyliśmy a mianowicie do Wielkiego Kamienia leżącego przy strumieniu Kamienica w głębokim jarze.
Dojście do niego było dla nas jednocześnie treningiem przed zimowymi zjazdami na nartach, stromizna a liście i podmokła gleba powodowały ze ślizgaliśmy się… na razie na butach.
Wielki Kamień w pełni zasługuje na swą nazwę bo jest największym w okolicy. Po wysłuchaniu kolegi Henryka mieliśmy przerwę „obiadową” czyli kanapki i herbatę, a kolega Henryk zarządził dla nas ciszę, dla nas, bo szumiał wspomniany strumyk, a było to dodatkową atrakcją.
Po tym naszym posiłku zaczął się powrót na górę, teraz z kolei pytaliśmy się żartem czy to spacer po okolicach Elbląga czy rajd górski, bp prawdę powiedziawszy to trochę się spociliśmy ale warto było. Powróciliśmy do Próchnika i mając nieco czasu do autobusu jeszcze pochodziliśmy po dawnej wsi a obecnie „dzielnicy” Elbląga, usłyszeliśmy kilka legend związanych tak z kościołem jak i miejscowością. Do miejsc „zakwaterowania” powróciliśmy ok. 15 z uczuciem fajnie spędzonego czasu. „Zazdrośnikom” radzę – następnym razem skorzystajcie z zapowiedzi i wybierzcie się razem z nami.
Zobacz więcej: Fotoreportaż z imprezy na stronie Komisji Fotografii Krajoznawczej.
Karol Wyszyński
powrót do: spisu aktualności…