W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej „Polityce Cookies”.
Akceptuje (nie pokazuj więcej tego komunikatu).

Aktualności

„Delta“ na Mierzei


2012-01-20

Dnia 14 stycznia odbyła się pierwsza w tym roku wycieczka KTP PTTK „Delta“ w ramach Zimowego Rajdu na Raty. Trasa wycieczki: Kąty - Sztutowo - Stegna. Piątkowa pogoda zapowiadała wspaniały spacer brzegiem morza. Takie były też zamierzenia, a pogodne niebo i słońce jakby potwierdzały nasze plany. Jednak nie zawsze jest tak, jak to sobie wymarzymy. Piątkowy wieczór to początek bardzo intensywnych wiatrów i opadów śniegu, które trwały całą noc, tak, że sobotni poranek powitał nas śnieżnie i wietrznie, ale co to dla nas wytrwałych turystów!

Przygotowana wycieczka musi się odbyć bez względu na pogodę. Wyjazd zaplanowany został na godz. 800 z dworca PKS w Elblągu autobusem w kierunku Piasków. Na przystanku zebrała się spora grupka: Sławek - kierownik trasy zabrał ze sobą żonę Jolę, Krzysiek zabrał ze sobą żonę Danusię, a drugi Krzysiek zostawił żonę w domu. W domu zostawiły mężów Mirka i Danka, Piotr nie zabrał ze sobą narzeczonej, a Artur to singel, a więc nie miał kogo ani zabrać, ani zostawić. Tak więc 9 osób jak na taką pogodę, to całkiem duża grupa. Ciepły autobus powiózł nas w nieznane.

Wysiedliśmy w Kątach i od razu skierowaliśmy nasze kroki w las, biorąc kurs na rezerwat „Kąty Rybackie“. Las pięknie prezentował się przysypany cienką warstwą świeżego bielutkiego śniegu, było jasno i przyjemnie. Po dotarciu do rezerwatu powędrowaliśmy ścieżką, którą prowadziła mnie kiedyś Jola B. Obserwowaliśmy, jak wygląda teren rezerwatu, kiedy nie ma w nim kormoranów, a śnieżna kołderka przykrywa drzewa. Cały czas kierowaliśmy swe kroki ku morzu, które z daleka dawało o sobie znać złowrogim pomrukiem. Kiedy dotarliśmy na brzeg ukazał się nam niesamowity widok wielkiej spienionej wody o sinej barwie z ogromnymi białymi bałwanami na falach, wiał silny i zimny wiatr, który nie pozwolił nam zbyt długo na podziwianie wzburzonego morza. Zniknęła gdzieś plaża, a woda podchodziła aż pod same wydmy, fale mocno biły o brzeg podmywając rosnące na wzniesieniu drzewa. Nie mogliśmy iść brzegiem morza jak to zaplanowaliśmy, nie mogliśmy również zbyt długo iść ścieżką brzegiem lasu, bo zimny i przenikliwy wiatr prawie nas przewracał, tak był intensywny.

Po kilku minutach takiego marszu ewakuowaliśmy się w głąb lasu na równoległą ścieżkę, ale oddaloną o kilkanaście metrów od brzegu lasu i morza.Teraz wędrowało się dużo łatwiej. Cały czas towarzyszył nam huk burzącego się morza. Tak dotarliśmy do Sztutowa, gdzie główne zejście na plażę zostało bardzo mocno podmyte i uszkodzone przez nieprzyjazną dzisiejszego dnia wodę. Płyty betonowe porwane przez wodę leżały w nieładzie razem z dużymi kłodami drewna przyniesionymi tu przez wzburzone morze. Po uwiecznieniu zniszczeń dokonanych przez żywioł, skierowaliśmy swe kroki leśnymi ostępami w kierunku wsi Sztutowo, gdyż w planie mieliśmy złożenie hołdu pomordowanym więźniom obozu KL Stutthof.

Wkrótce tam dotarliśmy i po rozmowie z przesympatyczną Panią w sklepiku, gdzie zakupiliśmy kartki, no i oczywiście przybiliśmy pieczątki do książeczek zdecydowaliśmy, że do Stegny nie będziemy szli, gdyż na autobus o 1430 nie zdążymy, a do drugiego będziemy długo czekać. Postanowiliśmy dokładnie zwiedzić obóz, bo zazwyczaj robi się to w dużym pośpiechu. Jak zdecydowaliśmy, tak też zrobiliśmy. Powędrowaliśmy wolniutko poprzez teren obozu oglądając kolejno poszczególne wystawy i ekspozycje, które przypomniały nam o losie początkowo tylko Polaków z Wolnego Miasta Gdańska, a później i ludności innych narodowości. Kiedy dotarliśmy do krematorium złożyliśmy tam skromną wiązankę z gałązek świerkowych z szyszkami i traw, którą wykonaliśmy po drodze i zapaliliśmy symboliczny znicz. Drugi znicz zapaliliśmy przy komorze gazowej, a trzeci pod pomnikiem. W ten skromny sposób chcieliśmy oddać hołd tym, którzy zginęli na terenie obozu. Zwiedzanie terenu obozu zajęło nam tyle czasu, że do autobusu zostało nam około pół godziny. Tak więc pełni zadumy nad ludzkim losem opuściliśmy wolno to smutne miejsce i powędrowaliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Po drodze jeszcze zrobiliśmy sobie zdjęcie przy wiacie przystanku kolejki wąskotorowej „Sztutowo-Muzeum“. Na przystanku autobusowym zjedliśmy ostatnie kanapki i marchewki, wypiliśmy resztę herbaty, kawy i co kto miał, a potem wsiedliśmy do autobusu, który przywiózł nas do Elbląga.
Wszyscy uczestnicy wycieczki zgodnie orzekli, że wyprawa była udana i dobrze, że pogoda nas nie odstraszyła. Do zobaczenia na kolejnej wycieczce.

Jolanta Kałabun

delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
delta_na_mierzei
powrót do: spisu aktualności…